"MIDNIGHT FLOWERS" - legendarny debiut na miarę zachodu...
Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że Golden Life to legenda polskiej sceny muzycznej, która wciąż zapisuje swe karty w historii. Wyprzedzający swoją epokę, debiutancki album "Midnight Flowers", być może był zbyt idealny na te czasy.
Wszyscy, którzy czytali mój poprzedni wpis na pewno już wiedzą, że jestem oddanym fanem zespołu i nie byłbym sobą, gdybym nie poruszył tematu pierwszej płyty.
Golden Life pomimo aktywnego koncertowania oraz praktycznie braku przerw w działalności, co nie zdarza się często, nie są zespołem wydającym nowy album co roku. Muzycy stawiają na te obfite trasy oraz kontakt z publicznością, co w pewnym sensie przyczyniło się do zepchnięcia ich twórczości na drugi plan.
Niestety do zepchnięcia "Goldenów" z czołówki, przykładają się również koncerny muzyczne oraz radia publiczne, które stawiają w dzisiejszych czasach na "kicz" zamiast muzykę z duszą i artystów grających z sercem jak panowie z trójmiasta.
Wybierzmy się w małą podróż do początku lat dziewięćdziesiątych w Polsce. Właśnie te lata charakteryzowały się rozkwitem przemysłu muzycznego w naszym kraju, powstały wtedy wszystkie bardziej znane wytwórnie płytowe, a muzyka rockowa miała swój złoty okres.
Wtedy też pojawili się panowie z "GL", zostali okrzyknięci "Jednym z ciekawszych zespołów nowej fali z Trójmiasta". Formacja powstała już w roku 1988, ale skład nie był jeszcze wyklarowany.
Duża część materiału na "Midnight Flowers" powstała jeszcze przed przyjęciem Adama Wolskiego do zespołu. Muzycy opłacali wówczas studio nagraniowe z własnych kieszeni, a pierwsze utwory powstawały w studiu Radia Gdańsk. Kluczowymi dla zespołu, były również występy w klubie o wymownej nazwie "Burdl" mieszczącym się w Gdańsku. Klub ten jest swoistą legendą i osoby interesujące się muzyką tamtych lat oraz trójmiejską sceną alternatywną na pewno nie raz słyszały tą nazwę. Niestety klub już dziś nie istnieje, a powinien stać się swoistym muzycznym muzeum...
Po małych zawirowaniach w składzie, kilku wyróżnieniach w 1990 muzycy zaczęli realizować materiał na swój debiutancki album, w "Modern Sound Studio" mieszczącym się w Chwarznie. Album ten ujrzał światło dzienne w grudniu 1991, wydany został na kasecie, jak również płycie CD. Za realizację nagrań oraz miksowanie dla zespołu odpowiadał wtedy po raz pierwszy Adam Toczko, a produkcją zajęła się Magda Kunicka-Choińska.
W nagraniach wspomogli muzyków również goście :
Maja Kisielińska - vocals
Ania Męczyńska - backing vocals
Ania Miądowicz - backing vocals, flute, keybords
Dorota Turbiarz - backing vocals
Maciek Łyszkiewicz - keybords
Jasiu Pierzasty - guitar
Jak poprzednio rzućmy okiem na wydawnictwo oraz listę utworów :

Golden Life
"Midnight Flowers" - (grudzień 1991)
Wytwórnia : ZIC-ZAC
Numer katalogowy : ZIC 0007 (CD)
Numer katalogowy : brak (MC)
1. "We All Need Love" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
2. "Tubes" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
3. "Living Inna Highway" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
4. "Call Me Joy" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
5. "Escape" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
6. "Midnight Flowers" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
7. "Isolation Time" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
8. "Humpty Dumpty" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
9. "Shake the Guns" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
10 "Follow Me to the Riverland" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
11 "Thieves" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
12 "Venus" (muz. R.van Leeuwen - sł. R.van Leeuwen)
13 "Happy Day" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
14 "Like a Moth" (muz. Golden Life - sł. J.Turbiarz)
Krótko po premierze w plebiscycie "Magazynu Muzycznego" za 1991 rok zespół zwyciężył w czterech kategoriach : zespół roku 1991, najlepszy debiut, najlepsza płyta, najlepsza okładka.
Krążek sprzedał się w nakładzie 110 tys. egzemplarzy, jak na tamte lata trudno o lepszy wynik.
Podobnie jak w przypadku "Natury" opisanej wpis wcześniej, kaseta oraz płyta nie różnią się za zbytnio wyglądem zewnętrznym, jednak podobnie jak przy wydawnictwie z 1994 wersja na "kaseciaki" została okrojona.
Dlatego też polecam "upolowanie" wersji płytowej.
Jako ciekawostkę chciałbym nadmienić, że istnieje jeszcze jedna wersja albumu na kasecie, wydana własnym sumptem przez zespół, nigdy jednak nie miałem przyjemności jej spotkać.
Pod kątem zawartości muzycznej debiut muzyków jest bardzo interesujący. Taneczne utwory z dodatkiem rockowego pazura. Rewelacyjną perkusje na albumie zafundował nam Jacek Binasiewicz, za teksty odpowiedzialny jest Jarosław Turbiarz, całokształt kompozycji, muzycy utworzyli wspólnymi siłami.
Jeżeli znamy dokonania muzyczne polskich zespołów lat dziewięćdziesiątych, nie można nie docenić oryginalności na "Midnight Flowers", rewelacyjne wstawki, eksperymentalne dźwięki, bass Jacka Bogdziewicza choćby w tytułowym utworze, może dosłownie przenieść w inny wymiar. Śpiew Adama Wolskiego niesamowicie oryginalny, wręcz przeszywający w utworach, takich jak "Like a Moth", czy "We All Need Love" i eksperymentalny "Tubes".
Cały materiał jest niesamowicie dopracowany i przede wszystkim przemyślany. Dlaczego więc nie było "Goldenowej" eksplozji na skalę masową, jakiej można było się spodziewać?
Prawdopodobnie dla tego, że polski słuchacz nie był jeszcze gotowy na taki materiał, i pomimo pierwszego zachwytu materiałem, czegoś zabrakło.
"Midnight Flowers" niesamowicie nawiązuje do brzmienia brytyjskiego, popularnego w tamtym okresie, a inspiracjami dla Golden Life były zespoły takie jak Bestie Boys czy Stone Roses. Zlinczujcie, zabijcie, ani za jednym ani za drugim nie przepadam, jednak cenię za wkład we współczesną muzykę. Propozycja naszych rodaków za to bardzo, ale to bardzo przypadła mi do gustu.
Wracając do stwierdzenia, iż słuchacz nie był gotowy na taką propozycję. Owszem było bum, i "oh", "ah" pamiętajmy, wtedy nie było takiego łatwego dostępu do muzyki jak dziś. Płyty były towarem ekskluzywnym do, którego nie wszyscy mieli dostęp, nie lada wyzwaniem było dostać płytę brytyjskiej kapeli. Wtedy nagle pojawiło się "Midnight Flowers" i każdy dzięki formacji z Gdańska mógł poczuć moc muzyki wyspiarzy we własnym domu. Jednak po jakimś czasie kiedy emocje opadły, publiczność chciała czegoś w języku polskim, czegoś co można śpiewać po pierwszym przesłuchaniu, czegoś bardziej rodzimego z czym każdy mógł się utożsamić.
Pierwszy album Golden Life jest wyśmienity, ale nie jest to album łatwy czy prosty w odbiorze. Mogę się mylić ale sądzę, że właśnie takie odczucia mógł mieć słuchacz z lat dziewięćdziesiątych. Bo owszem można potańczyć, "ale chciałbym jeszcze pośpiewać i nie męczyć się ze zrozumieniem tekstu".
Duży wkład w nagrania włożyli również - Waldek Furmaniak oraz Sławek Czarnata, którzy jednak opuścili zespół przed ukończeniem płyty, ale oczywiście zostali oni wymienieni we wkładce albumu.
Skład zespołu ulegał zmianom, a ostatecznie wyklarował się przed ostatecznym ukończeniem oraz premierą krążka, i utrzymał się w tym stanie do momentu nagrania drugiego albumu "Efil Ned Log".
od lewej :
Adam Wolski - vocals
Jacek Binasiewicz - drums
Jacek Bogdziewicz - bass
Jacek Brandowski - guitars
Jarek Turbiarz - guitars, backing vocals
Największą popularnością cieszyły się utwory : "Escape", "Venus" z repertuaru Shocking Blue, "Happy Day" czy tytułowe "Midnight Flowers". Bohaterowie z Gdańska nie byli jedynymi debiutantami, wówczas debiutował jeszcze Jan "Yach" Paszkiewicz, którego bez wahania można nazwać "Ojcem chrzestnym" polskiego wideoklipu. Bliskie relacje z panem Paszkiewieczem pomogły zespołowi w promocji, gdyż z ręki "Yacha" wyszło pięć klipów do pierwszego albumu. To swoisty rekord jak na te czasy, a klipy mają dziś miano kultowych.
"Goldeni" na pewno jednak stali się gorącym tematem, wiele koncertów, wzmianki w prasie, pozytywne recenzje w młodzieżowych czasopismach, takich jak "Popcorn", "Bravo" czy "Teraz Rock" (tak te czasopisma już istniały, jednak nie były tak "cukierkowo-denne" jak dziś, jedynie ostatnia z wymienionych, trzyma jeszcze jakiś poziom). Czy też występ grupy na festiwalu rockowym w Jarocinie.
Kiedy wszystkie emocje nieco opadły, zespół zszedł trochę na drugi plan (do czasu wydania drugiego krążka), a "Midnight Flowers" zyskało nawet większe uznanie na zachodzie niż w rodzimym kraju.
Wygrana na organizowanym przez "MTV - Pop Song Festival" w austriackim Bregenz. Była wielkim sukcesem międzynarodowym, jednak tu ponownie, a w zasadzie po raz pierwszy pojawia się pech zespołu. Nagrodą w owym konkursie był kontrakt płytowy z zachodnią wytwórnią, którego zespół jednak nie otrzymał, z powodu malwersacji
finansowych organizatorów. Gdyby to wypaliło myślę, że przed Golden Life otworzyła by się zupełnie inna droga kariery międzynarodowej, tak się jednak niestety nie stało...
Podsumowując, "Midnight Flowers" to dzieło ponadczasowe. Słuchając tej płyty dziś nie czujemy na niej odciśniętego piętna czasu. Jest tak samo rewelacyjna i innowacyjna jak była dwadzieścia pięć lat temu. Być może nie jest to najprostsza w odbiorze płyta zespołu, jednak sądzę że, jedna z lepszych w dorobku zespołu. Trudno zaprzeczyć, sentymenty robią swoje, gdyż znam każdą nutę na albumie, a słuchając go mam swoją prywatną podróż w czasie, przyjemność, której oddaje się bardzo często, a całości dodają smaku klipy wyreżyserowane przez mistrza Paszkiewicza.
Czy warto sięgnąć po ten krążek?
- Zdecydowanie tak!
Trudno powiedzieć, że zna się twórczość Golden Life, nie słuchając tego legendarnego tworu. Niestety tutaj podobnie jak z opisywaną wcześniej "Naturą" jest pewien mały szkopuł, a mianowicie dostępność. Podobnie zresztą jak wszystkie stare płyty "GL", ta również jest nie do zdobycia w "normalnym" handlu, płyta z mianem"białego kruka" osiągająca wysokie kwoty, na portalach aukcyjnych. Jeśli macie więc okazje nie zastanawiajcie się dwa razy, bierzcie zanim ktoś was ubiegnie. Nowemu pokoleniu fanów, mogę znów poradzić odwiedzanie antykwariatów czy "natrętne" sprawdzanie aukcji w poszukiwaniu płyty czy też kasety, jednak w przypadku "Midnight Flowers", nawet kasetę trudno jest dziś upolować.
Taki mały apel do wytwórni fonograficznych : "może tak, chociaż jakaś reedycja?"
Krótka ostateczna ocena - rewelacyjne, klimatyczne, taneczno-rock'n'rollowe granie w wyspiarskim stylu!
Najlepsze utwory :
"We All Need Love", "Escape", "Midnight Flowers", "Isolation Time"
Najsłabsze utwory : (trudno podać mi jakikolwiek gdyż uważam, że wszystkie są świetne jednak, jeśli musiałbym wybierać...)
"Follow Me to the Riverland"
Ogólna ocena płyty : 6/6
LINKI :
Teledysk : "Midnight Flowers"
Teledysk : "Escape"
Teledysk : "Call Me Joy"
Teledysk : "Tubes"
Zachęcam również do odwiedzenia strony : www.polskieradio.pl - "Dlaczego Polacy nie zrozumieli debiutu Golden Life" - bardzo ciekawy materiał.
Oraz oficjalny kanał "YouTube" Yacha Paszkiewicza - www.youtube.com
Jak poprzednio czekam na wasze odczucia dotyczące płyty "Midnight Flowers", jak wy odbieracie ten dla mnie fantastyczny debiut?
Dziękuje wszystkim zainteresowanym, za uwagę, oraz chciałem również zapowiedzieć, że kolejny wpis również będzie dotyczył Golden Life, i ich komercyjnego sukcesu jakim był "Bluberd" z 1997, a zarazem koniec pewnego etapu dla zespołu.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, do następnego razu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz